Open'er Festival 2017!

Drugi post w tym tygodniu? Tego tu już dawno nie było, czyżbym wracała do starych nawyków? Fajnie by było hah. No ale do rzeczy. Jak to już wspominałam (trochę więcej niż) kilka razy, wakacje zaczęłam czterema dniami Open'era. Świetne koncerty, super ludzie, niesamowita atmosfera i pyszne jedzonko to moje ulubione punkty z wielu, jakie ten festiwal ma do zaoferowania. Nie będę się co prawda rozpisywać na temat każdego koncertu oddzielnie, bo byłoby tego za dużo, więc powiem parę zdań o tych ciekawszych.

Dzień pierwszy: Radiohead, James Blake, Quebonafide, Solange, Royal Blood, Rae Sremmurd

Pierwszy koncert na jakim byłam- Quebo. Mimo że fanką polskiego rapu nie jestem, to był to już drugi koncert tego artysty, na jakim byłam i drugi raz się nie zawiodłam, bo było świetnie. Solange- totalnie nie mój gust, ale był to zdecydowanie najlepiej przygotowany koncert, na jakim byłam. Punktualność co do minuty, świetne efekty, różne stroje i dopięta na ostatni guzik choreografia. Długo wyczekiwanym przeze mnie występem był koncert Rae Sremmurd, wszystko byłoby świetnie, gdyby występowali na Main Stage, bo ścisk pod tentem był straszny, ale poza tym nie mam żadnych zarzutów. Czas pomiędzy koncertami spędziliśmy głównie na sprawdzeniu co gdzie w tym roku stoi, byłam trochę rozczarowana strefą z modą, liczyłam na stoisko Local Heroes. Super sprawą była strefa Zalando, podobała mi się chyba nawet bardziej niż zeszłoroczna strefa H&M. Oprócz tego testowaliśmy jedzenie, myślałam, że oszaleję, bo 40 minut czekałam na naleśniki, także super :) 

hoodie- HRC | shorts- Pull&Bear | sneakers- Vans

Dzień drugi: Foo Fighters, Charli XCX, G-Eazy, M.I.A, The Kills

Szczerze powiem, że w kwestii koncertowej był to dla mnie najsłabszy dzień w ciągu moich ostatnich trzech openerów. Chodzi mi głównie o to, że między koncertami miałam kilku godzinne przerwy, bo nie było nikogo interesującego. Koncert Foo Fighters, trwający ponad dwie godziny, przez wielu był oceniany jako jeden z najlepszych w historii Openera, G-Eazy zaskoczył swoim poczuciem humoru, ale koncertem dnia został dla mnie zdecydowanie występ M.I.A. Czego właściwie można się spodziewać po 40-letniej artystce, kiedy nie masz pojęcia jaką muzykę tworzy? Możecie sobie wyobrazić moje zdziwienie, kiedy usłyszałam muzykę typowo klubową, a ludzie wokół nas tak się wczuli, że ledwo byliśmy w stanie ustać na nogach, a jedna dziewczyna zgubiła w tym haosie kurtkę. Był to moim zdaniem jeden z najlepszych koncertów tegorocznej edycji. 

top- H&M | shorts- DIY | bandana- Lokaah | backpack- Fjällräven 

Dzień trzeci: The Weeknd, Brodka, Mac Miller, Moderat, The Dumplings

O ile przez pierwsze dwa dni pogoda dosyć dopisywała, to przez ostatnie dwa była masakra. Co chwilę padało, było o wiele chłodniej i przypłaciłam to ostatecznie chorobą, ale niczego nie żałuję. The Dumplings jak zwykle dali cudowny koncert. Na Maca czekałam już od zeszłego roku, kiedy ogłoszono, że jednak nie wystąpi i szczerze mówiąc, trochę się zawiodłam, bo nie zagrał żadnego z moich ulubionych kawałków, takich jak chociażby Loud czy Donald Trump. Koncert The Weeknd wynagrodził mi jednak wszystkie niedociągnięcia, bo mimo że przyszliśmy zaledwie 40 minut przed koncertem, dzięki mojemu koledze o 22:00 stałam już dokładnie pod samymi bramkami i bez wątpliwości mogę powiedzieć, że był to dla mnie najlepszy koncert tego Open'era.

shirt- Local Heroes | jeans- DIY | choker- Stradivarius

Dzień czwarty: The XX, Lorde, Dua Lipa, O.S.T.R, Taco Hemingway, Tyga

Ostatni dzień postanowiłam wykorzystać w stu procentach, na każdym koncercie pchałam się do przodu, w efekcie na dwóch koncertach miałam znowu bramki, tym razem boczne, prawie przy samej scenie, więc też świetnie. Tak samo, jak przy Quebo, koncert Ostrego był moim drugim i był równie świetny, nawet udało mi się przybić mu piątkę. Później poszłam na Taco i szczerze mówiąc, wytrzymałam jeden kawałek, w ogóle nie czuję tego klimatu. Kolejną osobą, która mnie pozytywnie zaskoczyła był Tyga, znany głównie jako były chłopak Kylie Jenner. Nie spodziewałam się po nim jakiś rewelacji, ale koncert był świetny, był nawet moment, kiedy Tyga zaprosił na scenę kilka dziewczyn, to dopiero wygryw hah. Ostatnim koncertem na głównej scenie był występ Lorde, o ile nie byłam jej fanką przed, to przez Openera ją pokochałam, dziewczyna jest niesamowita. Było zabawnie i nawet wzruszająco, nikomu nie przeszkadzał deszcz, który padał bez przerwy, świetne zakończenie festiwalu.

jeans- DIY | longsleeve- H&M | shirt- The Walking Dead merch

Resztę czasu między i przede wszystkim po koncertach spędziliśmy w strefach MasterCard, RedBulla i Bacardi, gdzie przy świetnej muzyce można było bawić się aż do zamknięcia festiwalu. Mimo że pod względem koncertowym bardziej odpowiadał mi zeszły rok, to tą edycję uważam za równie udaną i już nie mogę się doczekać przyszłego roku. Więcej zdjęć możecie znaleźć na moim Instagramie: klik!, a tu zostawiam Wam linki do relacji z poprzednich lat, 2016, 2015. Wyszło trochę dłużej niż myślałam, ale mam nadzieję, że dotrwaliście do końca, ja teraz lecę oglądać serial xxx